Usytuowana na szczycie Winnego Wzgórza, otoczona parkową winnicą nowoczesna, szklana bryła palmiarni góruje nad Zieloną Górą. Ale czy to godna wizytówka zielonego miasta, które już z nazwy kojarzyć się chce z naturą?
Długo się wzbraniałem przed napisaniem tego postu. Z jednej strony mam do zielonogórskiej palmiarni ogromny sentyment i z miejscem tym wiąże się wiele moich najmilszych wspomnień. To tutaj podczas wakacji spacerowałem z babcią pod kilkumetrowymi palmami i daktylowcami, zadzierając z niemym zachwytem głowę, tutaj umawiałem się na pierwsze randki, tutaj przetańczyłem swoją (nie)pamiętną studniówkę. Być może to ta właśnie palmiarnia sprawiła, że polubiłem kontakt z naturą, a w mieszkaniu wyrosła mi własna dżungla.
A z drugiej strony, gdy po kilkuletniej przerwie powróciłem do zielonogórskiej palmiarni z osobą, która nigdy wcześniej tu nie była, i która na widok szklanego gmachu zapytała z nieskrywanym w głosie rozczarowaniem „To naprawdę ta sławna palmiarnia??”, to zobaczyłem palmiarnię jej oczami, a widok ten z miejsca przysłonił obrazy z młodości i czar wspomnień prysł…
I chyba słusznie nastąpiło to otrzeźwienie, bo bez względu na to, jak bardzo by zielonogórska palmiarnia nie próbowała górować nad miastem, to po wizytach choćby tylko w palmiarniach w Poznaniu czy Wałbrzychu, skarlała ona i wyblakła i bardziej się stała obiektem ze wspomnień, niż palmiarnią z prawdziwego zdarzenia.
Żeby zrozumieć teraźniejszość, trzeba się cofnąć w przeszłość
Pierwsze krzewy winorośli, jak twierdzą niemieccy kronikarze, posadzono w okolicach Zielonej Góry już na początku XII wieku. Początki zielonogórskiej palmiarni sięgają zaś XIX wieku. Z początku na wzgórzu powstał dom winiarski, należący do Augusta Gremplera, założyciela winiarni win musujących. W roku 1961 na tyłach tego domu postawiono pierwszą szklarnię, aby uprawiać w niej bardziej egzotyczne gatunki roślin. Gdy dom winiarski stał się własnością zakładu zieleni miejskiej, funkcję szklarni rozszerzono o kawiarnię! Było to miejsce jak na tamte czasy na pewno nietypowe, ponieważ w szklarni rosły już sporych rozmiarów palmy. Kawiarnia cieszyła się na tyle dużym zainteresowaniem, że na przestrzeni lat wielokrotnie ją rozbudowywano.
Ciekawostka W przeszłości obowiązywały bilety wstępu do kawiarni.
Daktylowiec kanaryjski, dla którego powiększono palmiarnię – czego się nie robi dla roślin
Obecny wygląd palmiarni to już piąta wersja tego obiektu. Palmiarnia była rozbudowywana kilkakrotnie, nie tylko za sprawą coraz większej popularności tego miejsca, ale także ze względu na rosnącego w niej daktylowca kanaryjskiego. W 2006 zdecydowano się na rozbudowę, ponieważ daktylowiec po prostu przestał się w niej mieścić! Fragmenty daktylowca kanaryjskiego przeszły przez dach i wydostały się na zewnątrz. Rozbudowa wraz z modernizacją trwała dwa lata. Jest to obecnie największy daktylowiec kanaryjski hodowany pod dachem w Europie. Roślina ta pochodzi z zachodniego wybrzeża Afryki, najprawdopodobniej z Wysp Kanaryjskich i często nazywana jest palmą królewską. Daktylowiec jest bezsprzecznie najciekawszym okazem zielonogórskiej palmiarni.
Restauracja, kawiarnia i 150 gatunków roślin. Czy to jeszcze palmiarnia?
W Palmiarni Zielonogórskiej znajdziemy około 150 gatunków roślin zarówno ze strefy równikowej jak i zwrotnikowej (dla porównania w palmiarni w Wałbrzychu jest ich 250, a w Poznaniu możemy ich zobaczyć aż ponad 1100). Jednak, aby móc spokojnie obejrzeć te rośliny, trzeba wjechać windą lub wejść schodami na wyższe kondygnacje, ponieważ na parterze, pośród donic i zieleńców znajduje się… restauracja, w niedzielne popołudnie tłoczna od rodzin organizujących wśród niecodziennej, zielonej scenerii okolicznościowe obiady. Spacer pośród gęsto rozstawionych stolików to tak naprawdę slalom pomiędzy masą cioć, wujków i chrzestnych, niekomfortowy zarówno dla mnie, jak i dla nich. Cóż, do tej palmiarni lepiej nie przychodzić w niedzielne popołudnie. A jeśli już, to widoki należy podziwiać z góry.
W Palmiarni znajduje się kilka kondygnacji, można na nie wchodzić schodami lub korzystać z windy. Po ostatniej rozbudowie zostały zainstalowane kładki, umiejscowione nad głowami restauracyjnych gości. Stamtąd można podziwiać (z góry) rośliny, a z najwyższej kondygnacji panoramę miasta Zielona Góra.
Uwaga! Zalecam odwiedzać Palmiarnię w nieco chłodniejsze dni, ponieważ przy upałach temperatura na samym szczycie może być naprawdę wysoka ;-)
Poza roślinami można również zobaczyć tutaj akwaria z rybami i terraria dla żółwi.
Palmiarnia ta pełni role wszelakie. Organizowane są tutaj imprezy kulturalne jak i okolicznościowe. Muszę się przyznać do tego, że studniówka w tym miejscu sprawdziła się znakomicie. Wysokie palmy dawały niesamowity efekt naturalnej ozdoby. Balony czy plastikowe dekoracje były niepotrzebne.
Podsumowując
Obecna palmiarnia to całkowicie inny obiekt, niż ten znany jeszcze przed 50 laty. Ale mimo komercjalizacji funkcji i formy, o palmiarni w Zielonej Górze wciąż można powiedzieć więcej dobrego, niż złego. Jeśli patrzeć stricte pod względem ilości roślin – wypada ona dość blado, ale historia daktylowca kanaryjskiego, dla którego wielokrotnie rozbudowywano palmiarnię, ma moje uznanie.
Jeśli przy okazji wizyty w Zielonej Góry masz ochotę coś zjeść, czy wypić kawę, a do tego pobyć w miejscu przepełnionym roślinami, to polecam tę palmiarnię. Jeśli natomiast chcesz poprzechadzać się zielonymi alejami, przyglądać z bliska roślinom, ale bez przeszkadzania gościom restauracji – polecam najbliższe palmiarnie w Poznaniu lub w Wałbrzychu.
Więcej informacji na temat historii Palmiarni i godzin otwarcia możesz przeczytać TUTAJ, na stronie Palmiarni Zielonogórskiej.
Uwaga! W poniedziałki palmiarnia jest nieczynna, na ten dzień zaplanowane jest pielęgnowanie roślin.
Byłeś już w Palmiarni w Zielonej Górze? Pochwal się w komentarzu swoimi wrażeniami!
M.